środa, 7 października 2009

Cuzco Owieczko

Zdecydowanie lubimy sie z Cusco. Zachwyca juz samo polozenie miasta - rodzaj niecki otoczonej gorami (dawno, dawno temu bylo tu podobno jezioro).



Wieczorem domki wdrapujace sie na pobliskie wzgorza wygladaja jak ogniste jezory. Jest zdecydowanie ciszej, przyjemniej i przyjazniej niz w Limie - choc oczywiscie rowniez zdecydowanie bardziej komercyjnie. W okolicach Plaza de Armas az roi sie od wszelkiej masci pucybutow (tylko sandaly i adidasy pozwalaja czuc sie bezpiecznie), przedstawicieli agencji turystycznych i gabinetow masazu (ciekawe, ze tylko Wojtek dostaje oferty Inca Massage...), sprzedawcow obrazkow/kolczykow/malowanych tykw/sweterkow i innych dobr. Sami dajemy sie naciagnac pewnej Indiance, ktora wykorzystujac nasze wrazliwe serca, sprzedaje nam trzy plecione paski po mocno zawyzonej cenie. Miekniemy bowiem na widok jej coreczki.




Kiedy ja szkole swoj hiszpanski konwersujac na temat tradycyjnej sztuki wyrobu paskow, Wojtek podbija serce mlodej damy, pokazujac jej zrobione wlasnie zdjecia (byc moze dziewczynka widzi siebie na fotografii po raz pierwszy w zyciu, bo jest nia gleboko zafascynowana). Koniec koncow, wszyscy rozchodza sie zadowoleni - mimo ze niektorzy z chudszymi portfelami.




Szwedamy sie po uliczkach, odwiedzamy katedre i muzea, opedzamy sie od naganiaczy roznorakich, przygladamy z zainteresowaniem jakiejs manifie, ktorej towarzysza zastepy zolnierzy - ot sielanka.




Jednym z ciekawszych miejsc okazuje sie targ miejski - cudowna mieszanka wszystkiego, istny kalejdoskop. Jest tu dzial miesny (glowy kurze, swinskie i krowie, jadra byka, zaby i inne miejscowe specjaly, ktorych wolimy chyba nie rozpoznawac), dzial warzywno-owocowy (z kilkunastoma odmianami ziemniakow i kukurydzy - podstawa tutejszej kuchni), dzial ¨restauracyjny¨, dzial swiezo wyciskanych sokow owocowych (oj kusza, kusza...), dzial rekodziela.




Z bolem udaje nam sie zorganizowac plan dzialania na nastpene dni - zakupujemy bilety kolejowe do Aguas Calientes (miasteczka przy Machu Picchu) i boleto turistico, ktory umozliwi nam zwiedzanie zabytkow w pobliskiej Swietej Dolinie.



Wiecej zdjec:

3 komentarze:

  1. te oferty mazazu - to przez jego blond wlosy i blenkitne oczy Marto :)... Wojtek przyznaj sie - jak smakuja bycze jaja??

    OdpowiedzUsuń
  2. Masaz z happy endem? ;)
    Ej, dajcie jakies swoje zdjecia, bo przestajemy wierzyc ze Wy tam na serio jestescie - ponoc Szklarski pisal Tomka nie opusciwszy nigdy Polski.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak naprawde chowamy sie pod szafa w Pubie Mattock Lane i jak nikogo nie ma w domu wypelzamy i szperamy po internecie w poszukiwaniu tematow na tego bloga.

    OdpowiedzUsuń