sobota, 17 października 2009

Picachu

Wstajemy wczenie rano aby zdazyc na pierwsze busy i zobaczyc Machu Picchu o poranku, bez hord turystow. Po drodze musimy zdobyc jeszcze bilety wejsciowe na teren miasta - okazuje sie ze ceny sa dwa razy wyzsze dla przyjezdnych z zagranicy (okolo 125 soli), nie przyjmuja tez ´zielonych´ - musimy wiec najpierw znalezc jakis bankomat. Ostatecznie, z biletamy w reku, ustawiamy sie w mocno juz dlugiej kolejce i cierpliwie czekamy.
W miedzyczasie zaczyna padac. Chmury deszczowe przewalaja sie przez wierzcholki okolicznych gor. Nie nastraja nas to wszystko pozytywnie.


Pierwsze busy nadjezdzaja majestatycznie o 5:30 - robia rundke prezentacyjna po czym ustawiaja sie do przyjecia turystow. W tej samej chwili zdajemy sobie sprawe, ze nie mozemy kupic biletow u kierowcy - po bilety nalezy stanac w osobnej kolejce (i dla odmiany placic tylko dolcami) - pomieszanie z poplataniem. Na szczescie ta ostatnia przesuwa sie szybciej niz kolejka do busow.


Na gorze ruszamy szybko w kierunku chatki grabarza, miejsca z ktorego mozna zrobic slynne pocztowkowe zdjecie. Nie my jedni wpadlismy jednak na ten genialny pomysl - na miejscu stoja juz grupki turystow z aparatami w rekach i wpatruja sie niepewnie we wszechobecna mgle - wielkie biale nic. Niezla nagroda za jakies cztery stowy od lebka, jakie wyniosla nas suma sumarum ta wycieczka.


W pewnym jednak momencie wiatr rozwiewa chmury na krotki moment i naszym oczom ukazuje sie Machu Picchu w calej swej okazalosci - otoczone przepieknymi gorami i spowite poranna mgla wyglada rzeczywiscie niesamowicie.

Dlugo jeszcze siedzimy wpatrzeni, zaczarowani tym widokiem.


Przez caly dzien snujemy sie po komplekscie ruinnym i okolicach. Poznym popoludniem podejmujemy droge powrotna pieszo przez las chmurowy do Aguas Calientes, skad lapiemy pociag powrotny do Ollantaytamby.
Sama podroz pociagiem okazuje sie dla mnie chyba nabardziej groteskowa historia w zyciu. Gnany bardzo pilna potrzeba nie moge skorzystac z toalety, gdyz obsluga wagonu w tym czasie urzadza tradycyjny taniec peruwianski oraz pokaz mody odziezy z alpaki i ta wlasnie toalete przeznacza na przebieralnie...

2 komentarze:

  1. co do fragmentu 'Dlugo jeszcze siedzimy wpatrzeni...' - Wojtek, siedzisz po lewej? ;)
    kurcze, zmieniliscie sie nie do poznania przez ta eskapade;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzisz zaroslismy i dupy nam troche urosly. Zwlaszcza Marcie ;)

    OdpowiedzUsuń