sobota, 17 października 2009

Las Ru-Incas

Ruszamy na podboj okolicznych ruin, przy okazji zapoznajac sie z peruwianska prowincja. Na pierwszy ogien idzie inkaskie miasto w Pisac - miejscowosci, ktora slynie takze z najwiekszego w okolicy targu. Kompleks ruin jest ogromny. Wspinamy sie dosc wysoko po inkaskich tarasach, pokonujemy kolejne schody - jestesmy niemalze sami, bo wiekszosc turystow dociera tu autobusami od zupelnie innej strony.


W dali piekne gory, w dole rzeka Urubamba. Po drodze przepieknie pachna jakies drzewa (pozniej dowiadujemy sie, ze to eukaliptusy - w Peru???). Wrazenie niesamowite. Pierwsze spotkanie z wielkimi Inkami nalezy uznac za udane... aczkolwiek w pewnym momencie dopadaja nas watpliwosci, czy Inkowie rzeczywiscie tu byli, bowiem to, co jest powszechnie uznawane za tarasy uprawne, wyglada jak wielkie ladowisko na statki kosmiczne w ksztalcie bumerangow. Jest nawet miejsce na statek-matke... Ot takie dywagacje w prazacym sloncu.



Podoba nam sie tez samo Pisac - ciche, prowincjonalne miasteczko.


Zwlaszcza, ze to tu spotykamy pierwszego na naszej drodze kolibra (aaa, koliber!!!)
Ciekawa scene obserwujemy tez, kiedy przyjezdza autobus powrotny do Cusco: przy drzwiach wejsciowych momentalnie gromadzi sie tlum pasazerow (nie trzeba chyba dodawac, ze zostajemy natychmiast brutalnie zepchnieci na bok ;), ktorzy klebia sie tak ciasno, ze ludzie w srodku nie sa w stanie wysiasc. Ostatecznie wszyscy mieszcza sie bez problemu, wiec nie bardzo rozumiemy to zachowanie.


Nastepnego dnia dalsza czesc Swietej Doliny - tarasy w Moray, ktore wedle roznych teorii mialy stanowic laboratorium Inkow - ponoc to tu sprawdzali, jakie gatunki roslin mozna uprawiac. Kolejne ponoc - miedzy poszczegolnymi poziomami tarasow roznica temperatur wynosila 5 stopni.


Ostatnia na liscie jest Ollaytatamba. Miasto, nad ktorym goruje inkaska ¨twierdza¨ i z ktorego odjezdza nasz pociag do Machu Picchu.



Juz po wizycie w Machu Picchu odwiedzamy jeszcze Saliny - miejsce, w ktorym w gorach wydobywa sie sol. Z goracego zrodla do tysiecy basenikow splywa woda, z ktorej odparowuje sie sol.




Ludzie, ktorzy tam pracuja, brodza w solance na boso, bez zadnych ubran ochronnych, nie maja okularow slonecznych (a obawiam sie, ze spogladanie na jaskrawobiale solanki w palacym sloncu moze dosc szybko doprowadzic do slepoty) - widok straszny i fascynujacy zarazem.






Wiecej zdjec:

2 komentarze: